INPRIS to think tank prawniczy.

Sędzia u psychologa i psychiatry - na co dzień o tym nie mówimy.

14 lipca 2018. Sędziowie to ludzie mocni i za takich chcą uchodzić. Tym bardziej potrzebują wsparcia – i profesjonalistów, i reszty obywateli – zwłaszcza w czasie, gdy są i jako środowisko, i osobiście atakowani.

Łukasz Bojarski, prezes INPRIS, w swoim comiesięcznym felietonie z serii "Okiem obywatela" porusza problem pomocy psychologicznej dla sędziów. 

Poniżej przedstawiamy kilka kluczowych fragmentów tekstu. 

Jest wiele czynników stresotwórczych w pracy sędziego, od lat mówi się o wielu, jak nadmierne obciążenie sprawami, ciągła gonitwa by nadążyć z pisaniem uzasadnień, niechęć z jaką się sędziowie spotykają wśród stron, ciągła krytyka i zupełny brak rozwiązań motywujących, trudność w podejmowaniu niektórych decyzji (bywa, na przykład w sprawach rodzinnych, że żadne rozwiązanie nie jest dobre, a wyboru trzeba dokonać). Taki zwykły (bez dodatkowych działań władzy) stres może być bardzo obciążający. 

A czasy obecne przyniosły ze sobą obciążenia dodatkowe. Przede wszystkim związane z ohydnymi atakami na sędziów przez przedstawicieli władzy, rządowych i prorządowych mediów oraz ogłupianych przez nich obywateli. Niezbędne oczywiście prawo do krytyki, nawet ostrej, myli się im z potwarzą, ordynarnym kłamstwem, czasem szambem. Zdarzało się tak i wcześniej, ale wyjątkowo. Dzisiaj to prawdziwy festiwal nienawiści. O sędziach - zarówno jako o grupie, jak i indywidualnych osobach, wymienianych z nazwiska w publikacjach opatrzonych zdjęciami, można powiedzieć wszystko. Jest bowiem przyzwolenie promotorów takich zachowań, by używać słów obelżywych, odsądzać od czci i wiary, oskarżać o podłe intencje, niskie pobudki itp.

Kto z nas, nie dotkniętych tym problemem, wie, co czuje osoba poddana takiej obróbce, o której z powodu wydanego przez nią wyroku (albo w oczekiwaniu na wyrok) mówi się i wypisuje rzeczy niestworzone (a bywa, że nie tylko o niej, ale i bliskich). Osoba, która jest rozpoznawana na ulicach i spotyka się z przejawami agresji, której rodzina, dzieci, przeżywają traumę. Można się tylko domyślać lub próbować podpytywać, choć nie są to łatwe rozmowy. Ale tytułem przykładu podam choć kilka autentycznych historii. Często już samo zarzucanie nieuczciwości, zwłaszcza przez osoby publiczne, w mediach, przeżywają osoby uczciwe bardzo. Nawet wiadomość, że przyszedł ktoś z ministerstwa po to, by kopać w aktach spraw zakończonych przed laty w poszukiwaniu haka, wpadki, którą by można wykorzystać przeciwko danej osobie, potrafi wywołać smutek, rozgoryczenie. A przecież na tym się nie kończy. Są anonimy, listy, telefony, okrzyki, nieprzyjemne rozmowy. Bywają sytuacje jak ochlapywanie domu czy drzwi farbą, że o innych substancjach nie wspomnę. Jest lęk o sytuację materialną (wszyscy mamy kredyty i nie bawi nas słuchanie o wyrzuceniu z zawodu za wyrażanie swoich poglądów). Jest wywlekanie spraw najbardziej intymnych i osobistych, lustracja drzewa genealogicznego i tym podobne. Sytuacja staje się naprawdę ciężka, gdy takie grillowanie trwa długo. Ludzka wytrzymałość ma granice, ile można znosić spokojnie, nawet mimo wewnętrznej siły, takie ataki. A dotyczy to, przypomnijmy, ludzi, którzy nie potrafią mówić o swoich słabościach, często nie przyznają się do nich. W środowisku sędziów nie rozmawia się otwarcie o potrzebie wsparcia psychologicznego, czy psychiatrycznego, nie dzieli doświadczeniami w tym obszarze.

Poniższe pomysły są zaledwie wyliczanką. To moje intuicje, tylko częściowo przedyskutowane ze znajomymi, które trzeba zweryfikować. Ale mam nadzieję, że dzięki działalności Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS podejmiemy tę dyskusję na poważnie. 

E. Woydyłło sugerowała przeprowadzenie anonimowego ankietowego sondażu wśród sędziów, który pozwoliłby na określenie najbardziej stresogennych czynników, i który, dodam, pomógłby poznać nie tylko specyfikę pracy w zawodzie sędziego, co w dużej mierze jest znane, ale także obecne, szczególne zagrożenia, niepokoje, stresy.

E. Woydyłło proponuje też zapytać samych zainteresowanych o propozycje dotyczące ewentualnych form wsparcia, w tym pomocy psychologicznej. Za celem głównym - udzielaniem wsparcia, idą zatem dwa kolejne. Po pierwsze chodzi o to, by w zbiorowej świadomości sędziów pomoc psychologiczna w problemach w codziennej pracy stała się czymś normalnym, oswojonym, by ludzie przestali się wstydzić rzekomych słabości. I by rozważyć różne możliwe formy uzyskiwania takiego wsparcia. Myślę, że można i warto rozważyć organizację tego rodzaju pomocy na poziomie apelacji, czy okręgu sądowego poprzez sąd, czy we współpracy z nim. Jednak zważywszy obecną sytuację i w dużej mierze potrzeby wsparcia z niej właśnie wynikające, współpraca z ministerstwem sprawiedliwości jest nierealna. Trzeba działać raczej poprzez sądy lub stowarzyszenia sędziowskie. 

Potrzebny jest, i to zaraz, system pomocy ad hoc, swego rodzaju pogotowie psychologiczne. Już teraz bowiem znamy osoby na celowniku władzy, które takiego wsparcia pilnie potrzebują (nie jest ich jeszcze, mam nadzieję, dużo, mowa o kilkunastu, czy kilkudziesięciu osobach). Być może uda się w porozumieniu z którymś ze środowisk psychologicznych (a jest ich całkiem sporo) taką pomoc ad hoc stworzyć. To może być nawet możliwość rozmowy przez program pozwalający na video konferencję, nie trzeba jechać do odległego ośrodka by spotkać się z psychologiem. I pewnie, na początek, byłoby to wsparcie życzliwych dusz pro bono. 

Oczywiście jednak pomoc interwencyjna na zasadach pro bono nie rozwiąże problemu. Trzeba myśleć jak zorganizować systemowe rozwiązania. Wyobrażam sobie, że można stworzyć siatkę specjalistów, którzy mogliby udzielać konsultacji przez video konferencję (wielu sędziów pracuje w małych miastach, gdzie z kolei rynek porad psychologicznych nie jest bogaty). Czy na szczeblu centralnym, czy lokalnym partnerami odpowiednich porozumień mogłyby być sądy, lub w braku woli prezesów sądów, stowarzyszenia sędziowskie i prokuratorskie lub ich lokalne oddziały.

A skąd finansowanie? Zapewne w przyszłości  firmy ubezpieczeniowe mogłyby zbudować sensowny model biznesowy (ale nie od razu, najpierw trzeba z tematem ruszyć). Na pewno warto jednak przeanalizować model ubezpieczeń wzajemnych. Kilka lat temu czytałem o ciekawym przypadku. Śląscy policjanci stworzyli (organizował to związek zawodowy) model ubezpieczeń od ochrony prawnej. Członek związku, który płacił zryczałtowaną składkę, w przypadku problemu z prawem otrzymywał z ubezpieczenia adwokata i pomoc prawną. Zaczęło się o ile pamiętam od spraw karnych (związanych z wykonywanym zawodem), ale system tak dobrze działał, że objęto nim także sprawy cywilne i inne (czyli już de facto o prywatnym charakterze). Jeśli są ubezpieczenia od kosztów pomocy prawnej to zapewne mogą też zadziałać w odniesieniu do pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej. Przy dziesięciu tysiącach sędziów i składce 10 złotych miesięcznie otrzymujemy okrągłą sumę 100 tysięcy miesięcznie, a miliona dwieście tysięcy rocznie. Wiem oczywiście, że nie wszystkich to będzie interesowało, ale jeśli Stowarzyszenie  Iustitia liczy 4 tysiące członków, i zechce wejść do systemu tylko ich część, to ciągle ma to sens. Chodzi bowiem o stworzenie bezpiecznych, komfortowych z punktu widzenia potrzeb i wątpliwości sędziów warunków kontaktu ze specjalistą (najlepiej takim, który także coś wie o obecnych zagrożeniach w wymiarze sprawiedliwości), który nie będzie narażał sędziego na ujawnienie w lokalnej społeczności. Przynajmniej na początku, żeby system ruszył i zadziałał.

Warto też wspomnieć, że pomoc psychologa to nie wszystko. Trzeba szukać innych rozwiązań. Kilka możemy zaproponować, zdarza się, że niektórzy z nas je stosują, ale warto je nagłaśniać i zachęcać do podejmowania podobnych kroków. 

Wiemy od napiętnowanych sędziów, że pomagały im telefony, czy listy od osób znanych (autorytetów środowiskowych). Jeśli osoba z pierwszych stron gazet, znana i szanowana, dzwoni żeby wesprzeć pojedynczego sędziego, ma to charakter osobisty i jest przez nich doceniane.

Inny sposób to wysłanie listu, w którym damy wyraz swojemu szacunkowi dla postawy konkretnej osoby. Może być indywidualny, może być od środowiska (rozważamy to na przykład w KOSie). Gdy media atakują konkretnego człowieka, gdy jest on  bombardowany nienawistnymi materiałami świadomość, że są tacy, którzy to widzą, rozumieją i atakowanego wspierają, może być pomocna.

Powinniśmy pamiętać o tym wszyscy i nie wahać się wyrażać swój szacunek, wsparcie moralne, czy to osobiście podczas przypadkowych spotkań, czy pisemnie, osobom nieuczciwie atakowanym. Można też publikować listy otwarte, czy poparcia. 

Ciekawe też byłoby zbadanie, czy sędziowie są grupą gotową do pracy w ramach grup wsparcia. Choć jak wszyscy widziałem w życiu dziesiątki takich grup w amerykańskich filmach to grupy sędziów nie pamiętam… To i wiele innych zagadnień wydaje mi się szalenie ciekawych naukowo. Może zainteresują psychologiczny świat nauki. 

Część felietonu dostępna jest na stronie DGP, całość dla prenumeratorów za płatną bramką.